Nikon Zoom 300 AF - mam i ja
Ten Nikon z "lumpeksu" kosztował 30 zł. Dziś osiąga zaskakujące ceny, a jego funkcje wciąż imponują
Wprowadzenie: skarb z drugiej ręki
Każdy z nas zna to uczucie: buszowanie po lokalnym sklepie z używanymi rzeczami czy na pchlim targu i natrafienie na zapomniany kawałek technologii. Zazwyczaj to stare telefony, odtwarzacze MP3 albo proste aparaty cyfrowe. Ale czasem, jak pokazuje historia fotografa Jamesa Cockrofta, można trafić na prawdziwy klejnot. W jego ręce wpadł niepozorny Nikon Lite•Touch Zoom AF (znany też jako Zoom 300), który wypatrzył w skórzanym etui w… gablocie z biżuterią. Ten kompaktowy aparat na kliszę z 1994 roku pod swoją skromną obudową kryje kilka zaskakujących tajemnic.
1. Szokująca różnica w cenie: prawdziwa wartość a rynkowa gorączka
Pierwszym zaskoczeniem jest cena. James kupił swój egzemplarz w sklepie Goodwill za jedyne 7,98 dolarów, czyli około 30 złotych. Kiedy jednak z ciekawości sprawdził aktualne ceny w internecie, okazało się, że podobne modele w dobrym stanie osiągają kwoty sięgające nawet 149 dolarów. To prosty dowód na renesans fotografii analogowej.
Jednak tu pojawia się prawdziwy zwrot akcji. Sam Cockroft, po dokładnym przetestowaniu aparatu, studzi entuzjazm. Stwierdza wprost, że osobiście „nie zapłaciłby za czysty egzemplarz więcej niż 30 lub 40 dolarów. Jest dobry, ale nie jest wart 150 dolarów”. To pokazuje fascynującą rozbieżność między rynkową modą a faktyczną wartością użytkową. Aparat jest świetnym znaleziskiem za grosze, ale jego obecna cena online jest mocno zawyżona.
2. Bezstopniowy zoom: funkcja, której się nie spodziewasz
Większość kompaktowych aparatów z tamtych lat miała tzw. zoom skokowy, który pozwalał wybierać tylko spośród kilku z góry narzuconych ogniskowych (np. 35 mm, 50 mm, 70 mm). Nikon Lite•Touch poszedł o krok dalej, oferując obiektyw z zoomem „bezstopniowym”. Co to oznacza w praktyce? Użytkownik nie jest ograniczony do sztywnych ustawień. Może dowolnie kadrować, ustawiając ogniskową na przykład na 47 mm lub 59,5 mm. Jak na kompakt z lat 90., była to niezwykle zaawansowana i rzadka funkcja, dająca znacznie większą kontrolę kreatywną niż konkurencyjne modele.
3. Dziwactwo konstrukcyjne: film ładowany „od tyłu”
Projektanci Nikona pozwolili sobie na odrobinę ekscentryczności, która wyróżnia ten model. Zawias tylnej klapki znajduje się po lewej stronie, a nie po prawej, jak w większości aparatów. Oznacza to, że rolkę z filmem wkłada się po „złej” stronie, co sprawia, że kasetka ląduje w komorze do góry nogami. Sam autor recenzji przyznaje, że choć jest to drobna niedogodność, która „dodaje trywialne kilka sekund do czasu konwersji negatywu”, to stanowi niezapomnianą i nietypową cechę konstrukcyjną tego aparatu.
4. Paradoks wydajności: błyskawiczny autofokus i toporne przyciski
Najciekawszym aspektem Lite•Touch jest paradoks, jaki tworzy jego obsługa. Z jednej strony aparat wyposażono w technologię, która zawstydziłaby niejeden nowszy sprzęt. Autofokus został opisany jako „niesamowicie szybki, nigdy nie gubił ostrości i wydawał się za każdym razem wybierać właściwy obiekt”. To kluczowa zaleta, która pozwala na robienie ostrych i udanych zdjęć.
Z drugiej strony, fizyczna obsługa aparatu pozostawia wiele do życzenia. Przyciski odpowiedzialne za włączanie, ustawienia lampy błyskowej czy samowyzwalacz są „bardzo trudne do wciśnięcia”. Próba szybkiego uruchomienia aparatu, by uchwycić ulotną chwilę, staje się niemal niemożliwa. To fascynujący przykład, jak świetna technologia optyczna i elektroniczna może być hamowana przez tak prosty element jak toporne, fizyczne przyciski.
Zakończenie: czy stare znaczy gorsze?
Historia Nikona Lite•Touch Zoom AF udowadnia, że wiekowy sprzęt może być nie tylko w pełni sprawny, ale też zaskakująco zaawansowany. Pomimo swoich dziwactw i pewnych niedogodności w obsłudze, okazał się aparatem zdolnym do robienia świetnych, dobrze naświetlonych zdjęć. Co więcej, dla samego Cockrofta okazał się tak dobrym sprzętem, że uznał go za co najmniej równie udany, co jego poprzedni ulubiony kompakt, i stwierdził, że „zagości w jego kolekcji na dłużej”.
A Ty? Jakie technologiczne skarby mogą czekać na odkrycie w Twoim lokalnym sklepie z używanymi rzeczami?
Komentarze
Prześlij komentarz