Pustka w mieszkaniu.
Odwrócone role. Umrzeć — tego się nie robi człowiekowi. Bo co ma począć człowiek w pustym mieszkaniu po kocie? Wdrapywać się na wspomnienia, ocierać duszą o miejsca, gdzie mruczenie było codziennością. Nic niby nie zmienione, a jednak wszystko inne. Poduszka bez ciepła, fotel bez kształtu życia. I wieczorami cisza tak pełna, że aż boli. Słychać dzwonek u drzwi, lecz to nie ten krok, co kiedyś szedł z gracją przez pokój. Ręka sięga po miseczkę, i zawisa w pół gestu — bo komu teraz nalać mleka? Coś się nie zaczyna w zwykłej porze. Coś się nie kończy, choć powinno. Był tu kot i był, a potem nagle zniknął, i uporczywie go nie ma. Zajrzało się pod łóżko, za firanki, w serce, w pamięć, aż do samego dna żalu. Co więcej można? Spać i czekać. Niech no on tylko wróci, niech znów wskoczy na parapet — to się dowie, że tak z człowiekiem nie można. Będzie się szło w jego stronę jakby mimochodem, pomalutku, na bardzo wzruszonych krokach. Bez krzyku, bez słów, tyl...