Pustka w mieszkaniu.
Odwrócone role.
Umrzeć — tego się nie robi człowiekowi.
Bo co ma począć człowiek
w pustym mieszkaniu po kocie?
Wdrapywać się na wspomnienia,
ocierać duszą o miejsca,
gdzie mruczenie było codziennością.
Nic niby nie zmienione,
a jednak wszystko inne.
Poduszka bez ciepła,
fotel bez kształtu życia.
I wieczorami cisza
tak pełna, że aż boli.
Słychać dzwonek u drzwi,
lecz to nie ten krok,
co kiedyś szedł z gracją przez pokój.
Ręka sięga po miseczkę,
i zawisa w pół gestu —
bo komu teraz nalać mleka?
Coś się nie zaczyna w zwykłej porze.
Coś się nie kończy, choć powinno.
Był tu kot i był,
a potem nagle zniknął,
i uporczywie go nie ma.
Zajrzało się pod łóżko, za firanki,
w serce, w pamięć,
aż do samego dna żalu.
Co więcej można?
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech znów wskoczy na parapet —
to się dowie, że tak z człowiekiem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby mimochodem,
pomalutku,
na bardzo wzruszonych krokach.
Bez krzyku,
bez słów,
tylko z drżeniem powietrza:
„Jesteś”.



Komentarze
Prześlij komentarz