Herpetolog z Tumblra
Cztery rzeczy, których nauczył mnie herpetolog z Tumblra o nauce, żabach i prawdziwym życiu w świecie akademickim
Kiedy myślimy o naukowcu, często wyobrażamy sobie kogoś w białym kitlu, pochylonego nad mikroskopem, lub może badacza w terenie, z notesem w ręku. To romantyczny obraz, ale rzadko oddaje on całą złożoność i presję kariery naukowej. Okazuje się, że jeden z najbardziej szczerych wglądów w ten świat można znaleźć w nieoczekiwanym miejscu: na Tumblrze, w jednym z najbardziej kreatywnych i chaotycznych zakątków Internetu. To tam natknąłem się na brutalnie szczery przewodnik po świecie akademickim.
Tym przewodnikiem jest blog „The Travelling Taxonomist”, prowadzony przez dr. Marka D. Scherza, herpetologa specjalizującego się w gadach i płazach Madagaskaru. Pośród zdjęć niezwykłych żab i naukowych ciekawostek, Scherz dzieli się bezkompromisowymi refleksjami na temat życia w nauce. Jego wpisy to rzadka okazja, by zajrzeć za kulisy.
Ten artykuł to zbiór czterech najbardziej zaskakujących i doniosłych lekcji, jakich udzielił mi dr Scherz poprzez swoje pisma – lekcji o akademickiej rzeczywistości, ewolucji w działaniu i naturze kariery napędzanej pasją.
1. Twoja wymarzona kariera naukowa jest brutalnie trudna (i prawdopodobnie i tak ją pokochasz)
Większość z nas słyszała radę, by „znaleźć pracę, którą się kocha”. Dr Scherz przedstawia jednak niepokojący, ale szczery wniosek wynikający z tej maksymy. Odpowiadając studentowi zaniepokojonemu przyszłością w niszowej dziedzinie, pisze bez ogródek.
Z pewnością znasz cytat Marka Twaina: „Znajdź pracę, którą lubisz, a nie będziesz musiał przepracować ani jednego dnia w swoim życiu”. Ale ma to swój wniosek: jeśli twoja praca jest tym, co kochasz, będziesz pracować zawsze.
W kilku zwięzłych akapitach Scherz opisuje kluczowe wyzwania, jakie się z tym wiążą. Po pierwsze, brak równowagi między życiem zawodowym a prywatnym w trybie 9-17, co może negatywnie wpływać na relacje osobiste, rodzinę i własne zdrowie. Po drugie, „brutalna” i konkurencyjna „machina finansowania”, rzadkość stałych etatów oraz wynikający z tego niepokój egzystencjalny i lęk o zatrudnienie.
Wreszcie, istnieje ciągła presja, by uzasadniać podstawowe, napędzane ciekawością badania. Scherz podaje konkretny przykład: w Danii ta sama pula pieniędzy finansuje zarówno badania podstawowe, jak i na przykład te nad chorobą Alzheimera. „Samemu byłoby mi trudno uzasadnić, dlaczego ktoś miałby finansować badania nad maleńkimi żabkami, gdy mógłby pracować nad terapiami ratującymi życie” – przyznaje. Z tego powodu często musi dodawać do swoich wniosków grantowych wzmianki o potencjalnych zastosowaniach, które, jak sam pisze, uważa za „ściemę”.
Mimo tych ogromnych trudności, Scherz dochodzi do paradoksalnego wniosku: poleca tę ścieżkę tym, którzy naprawdę „płoną dla tego tematu”. To nie jest praca dla każdego, ale powołanie dla tych, którzy, jak sam o sobie mówi, mają „osobliwą hiperfiksację” i nie widzą dla siebie innej drogi.
2. „Żaby jak żaby”? Ewolucja ukryta w najzwyklejszych płazach
Jeden z postów Scherza zaczyna się od zdjęcia czterech pozornie identycznych, „zwyczajnych” brązowych żab. Zagadka polega na tym, że żaby te pochodzą z różnych kontynentów (Borneo, Dania, Madagaskar, Tanzania) i należą do czterech zupełnie różnych rodzin. Wyglądają niemal tak samo, jakby były po prostu archetypem „Żaby™”.
To zjawisko nazywa się ewolucją konwergentną, w której „podobne presje mogą prowadzić do podobnych rozwiązań”. Różne linie ewolucyjne, niezależnie od siebie, wykształciły ten sam „generyczny” plan budowy ciała brązowej żaby, ponieważ okazał się on skuteczny w ich środowiskach. Madagaskar jest tu doskonałym przykładem, ponieważ wyspa została naturalnie skolonizowana przez żaby zaledwie pięć razy, a mimo to można tam znaleźć niemal każdy główny „typ” żaby, który wyewoluował niezależnie od swoich odpowiedników w innych częściach świata.
Scherz wprowadza jednak przeciwwagę w postaci kontyngencji (czyli faktu, że unikalna przeszłość ewolucyjna organizmu zawsze ma znaczenie). Chociaż z zewnątrz żaby wyglądają podobnie, ich szkielety i kijanki ujawniają fundamentalne różnice, unikalne dla ich rodowodów. W ten sposób jeden prosty przykład elegancko ilustruje kluczową zasadę biologii ewolucyjnej i wyjaśnia, dlaczego samo wysłanie zdjęcia żaby ekspertowi często nie wystarcza do jej identyfikacji.
3. Doktorat doktoratowi nierówny: globalny przewodnik
Dla wielu osób tytuł „PhD” brzmi tak samo na całym świecie. Scherz uświadamia, że w rzeczywistości może on oznaczać „całkowicie różne rzeczy” w zależności od kraju i instytucji. Jego porównanie systemów amerykańskich i europejskich (szczególnie niemieckich i duńskich) jest niezwykle pouczające.
Oto kluczowe różnice, które zarysowuje:
- Długość i wymagania wstępne: w USA doktorat trwa często 6 lat lub dłużej i nie wymaga wcześniejszego tytułu magistra. W Europie (np. w Danii) trwa 3-4 lata, a tytuł magistra jest obowiązkowy.
- Obciążenie dydaktyczne: w USA doktoranci często finansują swoje studia poprzez intensywne nauczanie. W Niemczech Scherzowi „nie pozwolono nawet prowadzić ćwiczeń”.
- Status zatrudnienia: w Niemczech doktorant jest pełnoprawnym „pracownikiem naukowym” z pełnymi świadczeniami. W USA często jest „traktowany jak student” z bardzo ograniczonymi prawami.
- Egzamin końcowy: w Wielkiej Brytanii może to być pojedynczy, wyczerpujący, czterogodzinny egzamin. W wielu miejscach w Niemczech, po opublikowaniu wymaganej liczby artykułów, obrona jest krótką formalnością.
Scherz podkreśla, że te informacje powinny być obowiązkowe dla studentów studiów licencjackich, aby nie byli zszokowani realiami, gdy zdecydują się na doktorat za granicą.
4. Nauka jest pełna osób neuroatypowych (i zawsze taka była)
W odpowiedzi na obawy studentki, czy bycie osobą neuroatypową lub zmaganie się ze zdrowiem psychicznym może być przeszkodą w karierze akademickiej, Scherz udziela pokrzepiającej odpowiedzi. Kategorycznie zaprzecza temu lękowi, stwierdzając: „Świat akademicki jest pełen osób neuroatypowych. Zawsze tak było”.
Jego historyczna perspektywa rzuca na to nowe światło i zasługuje na zacytowanie:
Wystarczy sięgnąć po książkę historyczną z Twojej dziedziny, aby przeczytać, jak melancholijni, maniakalni, depresyjni, nadpobudliwi, rozproszeni, porywczy czy chaotyczni byli twoi poprzednicy.
Scherz sugeruje, że świat akademicki historycznie był miejscem, w którym osoby z „wyjątkową hiperfiksacją” na dany temat mogły odnosić sukcesy. To właśnie tę cechę dr Scherz przypisuje samemu sobie, wyjaśniając, dlaczego mimo wszystko trwa na tej wyboistej ścieżce. Jest jednak realistą: znalezienie wspierającego i wyrozumiałego środowiska jest kluczowe, ale nigdy nie ma na to gwarancji, a dla niektórych trudności mogą okazać się po prostu niewarte wysiłku. Mimo to jego przesłanie jest jasne: neuroatypowość nie jest czynnikiem dyskwalifikującym.
Pytanie na koniec
Od brutalnej szczerości akademickiego rynku pracy, przez ewolucyjne sekrety ukryte w „zwyczajnych” brązowych żabach, po zaskakujące realia studiów doktoranckich na świecie – wnikliwe spostrzeżenia dr. Scherza pokazują, że świat pracującego naukowca jest znacznie bardziej złożony, wymagający i fascynujący, niż mogłoby się wydawać. To świat napędzany nie tylko przez dane, ale także przez pasję, odporność psychiczną i głęboką ciekawość.
To prowadzi nas do ostatniego pytania. W świecie, który coraz bardziej domaga się natychmiastowych, wymiernych korzyści, jaką wartość jesteśmy gotowi przypisać badaniom napędzanym wyłącznie przez ludzką ciekawość?
Komentarze
Prześlij komentarz