Bielinki...
Pijemy razem...
Bielinki pijące wilgoć z ziemi, jakby z ust samej matki — ciche, skrzydlate dzieci, które nie proszą, nie żądają, a tylko trwają w swoim niewinnym łakomstwie.
Skrzydła ich drżą od słońca, oddech pól koi je jak kołysanka, i choć świat krzyczy tysiącem barw,
one wolą biel, czystą, nieskalaną, prostą jak westchnienie.
Podniesiesz oczy znad roli i zobaczysz, jak unoszą się powoli, lekkie, nieśmiałe, jakby pytały samą ziemię, czy wolno im jeszcze być.
A ziemia, nasycona rosą, daje im to, co najcichsze i najprawdziwsze — łyk wilgoci, kroplę życia,
której człowiek od wieków szuka na próżno.
Komentarze
Prześlij komentarz