Flexaret VI - mam i ja

Flexaret VI: 3 zaskakujące fakty o aparacie z za Żelaznej Kurtyny

Stare aparaty analogowe mają w sobie niezaprzeczalny urok. To nie tylko chłodny dotyk metalu, zapach starej skóry z futerału czy mechaniczny dźwięk migawki. To obietnica uchwycenia chwili na kliszy w sposób, który wydaje się bardziej autentyczny i namacalny w dzisiejszym cyfrowym świecie.

Jednak kiedy przyjrzymy się bliżej niektórym z nich, odkryjemy fascynujące historie i zaskakujące rozwiązania inżynieryjne. Doskonałym przykładem jest Flexaret VI – dwuobiektywowa lustrzanka produkowana w Czechosłowacji, z charakterystycznym obiektywem Belar 3,5/80 mm. Za jej skromnym wyglądem kryją się co najmniej trzy fakty, które rzucają zupełnie nowe światło na technologię zza Żelaznej Kurtyny.

1. Technologiczny sojusz ponad Żelazną Kurtyną

Aparat był produkowany przez czechosłowackie zakłady Meopta w latach 1961-1967, w samym sercu zimnej wojny. Wydawałoby się, że w tak napiętym okresie politycznym współpraca technologiczna między blokiem wschodnim a zachodnim była niemożliwa. A jednak!

Sercem Flexareta VI – jego kluczowym komponentem mechanicznym – jest centralna migawka „Prontor SVS”. Zgodnie ze specyfikacją, jej producentem była firma Alfred Gauthier GmbH z Calmbach w Niemczech Zachodnich.

To zdumiewający fakt. Oznacza to, że w aparacie produkowanym w komunistycznej Czechosłowacji montowano jeden z najbardziej precyzyjnych mechanizmów, pochodzący prosto od zachodnioniemieckiego specjalisty. Ta cicha współpraca ponad podziałami świadczy o tym, że dla inżynierów liczyła się przede wszystkim jakość i niezawodność, nawet jeśli wymagało to przekroczenia ideologicznych granic.

2. Jeden aparat, dwa światy: magia podwójnego formatu

Wszechstronność to cecha, której nieczęsto spodziewamy się po sprzęcie z tamtej epoki. Flexaret VI obala ten stereotyp, oferując fotografom niezwykłą elastyczność, która nawet dziś robi wrażenie. Aparat ten został zaprojektowany do obsługi dwóch różnych formatów filmów.

Podstawowym formatem był oczywiście standardowy film zwojowy dający kwadratowe klatki 6x6 cm. Jednak konstruktorzy poszli o krok dalej i umożliwili korzystanie z najpopularniejszego na świecie standardu – filmu małoobrazkowego 35mm, dającego klatki 24x36 mm (Kleinbildfilm 24x36 mm).

W realiach bloku wschodniego, gdzie dostępność materiałów bywała nieprzewidywalna, była to genialna decyzja. Dawała fotografom wolność wyboru – mogli używać profesjonalnego średniego formatu do zleceń artystycznych, a na co dzień sięgać po znacznie tańszy i łatwiej dostępny film 35mm. To nie była tylko wygoda; to była ekonomiczna i praktyczna konieczność, która świadczyła o głębokim zrozumieniu potrzeb użytkownika.

3. Solidna konstrukcja i zaawansowane funkcje

Zapomnijmy o stereotypach dotyczących uproszczonej i topornej technologii z bloku wschodniego. Flexaret VI to dowód na to, że potrafiono tam tworzyć solidne i przemyślane narzędzia dla wymagających fotografów.

Jego waga – 927 gramów bez filmu – nie jest wadą. To świadectwo pancernej, w pełni metalowej konstrukcji z czasów, gdy plastik nie zdominował jeszcze produkcji. Ta solidność przekładała się na trwałość i niezawodność w terenie.

Co więcej, aparat wyposażono w szereg funkcji, których nie powstydziłyby się profesjonalne konstrukcje z Zachodu. W specyfikacji znajdziemy między innymi:

  • Blokada podwójnego naświetlenia i automatyczny stop klatki (Doppelbelichtungs- und Weiterspulsperre), która była bezcennym zabezpieczeniem przed przypadkową utratą unikalnego ujęcia, gdy każda klatka filmu była na wagę złota.
  • Skala wartości światła (Lichtwertskala), czyli system, który sprzęgał przysłonę z czasem naświetlania, pozwalając na błyskawiczną zmianę ustawień bez skomplikowanych obliczeń i znacząco przyspieszając pracę w terenie.
  • Wskaźnik głębi ostrości na obiektywie (Tiefenschärfeanzeige am Objektiv), dający fotografowi pełną, świadomą kontrolę nad kluczowym elementem kompozycji.

Te zaawansowane jak na swoje czasy funkcje dowodzą, że Flexaret VI był poważnym instrumentem fotograficznym, a nie prostym aparatem dla amatorów.

Zakończenie: historia zamknięta w metalu

Flexaret VI nie jest tylko aparatem; to artefakt zimnej wojny, który udowadnia, że inżynierska pasja i dążenie do jakości potrafiły budować mosty tam, gdzie polityka wznosiła mury. To dowód na to, że inteligentny design potrafi odpowiedzieć na realne potrzeby użytkowników, a solidność konstrukcji jest wartością ponadczasową.

Następnym razem, gdy weźmiesz do ręki stary przedmiot, zastanów się przez chwilę. Jakie inne niezwykłe historie kryją się w starych przedmiotach, które mijamy na co dzień?

Komentarze

Popularne posty