Werra 1C - mam i ja
Ten aparat z NRD to majstersztyk designu.
3 sekrety, które skrywa Werra od Carl Zeiss Jena
Kiedy myślimy o produktach z dawnego bloku wschodniego, rzadko przychodzi nam na myśl finezja i innowacyjny design. Tymczasem aparat Werra 1C, wyprodukowany przez Carl Zeiss Jena, jest zaskakującym wyjątkiem od tej reguły. Za jego minimalistyczną, pozbawioną ozdobników formą kryją się niezwykle przemyślane rozwiązania, które do dziś budzą podziw.
Sekret #1: Minimalizm zrodzony z geniuszu
Najbardziej uderzającą cechą aparatu Werra jest jego absolutnie gładka, czysta górna płyta korpusu (Oberteil flach
). Projektanci osiągnęli ten efekt dzięki rewolucyjnemu mechanizmowi, który zintegrował naciąg filmu i migawki w jednym pierścieniu wokół obiektywu (Dreh-Schnellaufzug
). W epoce, gdy na korpusach dominowały wystające dźwignie przesuwu filmu, to rozwiązanie było nie tylko eleganckie, ale i przełomowe, pozwalając na uzyskanie unikalnej, czystej sylwetki aparatu. Geniusz tego projektu tkwił również w ukrytych detalach: w ascetycznej obudowie umieszczono zaawansowany pryzmatyczny wizjer z korekcją dioptrii (Prismen-Sucher mit Dioptrienausgleich +/- 2 dpt
), funkcję typową dla znacznie droższych konstrukcji, która świadczy o bezkompromisowym podejściu do ergonomii.
Spryt konstruktorów z Jeny objawia się również w innym prostym, ale niezwykle funkcjonalnym detalu. Nasadka ochronna, która w standardowej pozycji zabezpiecza obiektyw, po odwróceniu i ponownym nakręceniu staje się w pełni funkcjonalną osłoną przeciwsłoneczną (Objektivschutz als Gegenlichtblende verwendbar
). To rozwiązanie 2-w-1 pokazuje, jak wielką wagę przykładano do wygody użytkownika, integrując dwa niezbędne akcesoria w jeden spójny element.
Sekret #2: Jakość, której się nie spodziewasz
Werra 1C obala stereotypy dotyczące jakości produkcji w NRD, a dowody na to znajdziemy zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz aparatu. Już sama budowa – korpus wykonany z lekkiego odlewu metalowego (Leichtmetallgussgehäuse
) i pokryty matowo chromowanymi pokrywami (matt verchromten Blechdeckeln
) – sprawia wrażenie solidności i trwałości, które przeczyło wyobrażeniom o produktach z tej części Europy. Potwierdzeniem najwyższych standardów jest znak jakości „Q” (Gütezeichen „Q“
), widoczny na obiektywie, migawce i wewnątrz korpusu. Było to najwyższe oznaczenie w NRD, zarezerwowane dla produktów eksportowych, które musiały konkurować na wymagających rynkach zachodnich.
Aparat wyposażono w komponenty najwyższej klasy. Sercem konstrukcji był światowej sławy obiektyw Carl Zeiss Jena Tessar 2,8/50, a za precyzyjne naświetlanie odpowiadała zaawansowana migawka centralna Prestor RVS. Oferowała ona niezwykle krótki czas otwarcia, sięgający 1/750 sekundy, co było wartością konkurencyjną nawet dla renomowanych zachodnich mechanizmów firm Compur czy Prontor. Całość uzupełniały przemyślane funkcje, takie jak blokada podwójnej ekspozycji (Doppelbelichtungssperre
), świadczące o dojrzałości konstrukcji.
Sekret #3: Konstrukcja z myślą o przyszłości
Inżynierowie Carl Zeiss Jena wykazali się niezwykłą dalekowzrocznością. W dokumentacji technicznej modelu 1C znajduje się kluczowa informacja: Innerer Aufbau bereits für Entfernungs- und Belichtungsmessung vorbereitet
. Oznacza to, że wewnętrzna konstrukcja korpusu była już fabrycznie przygotowana do montażu dalmierza i światłomierza – elementów, które pojawiły się w bardziej zaawansowanych modelach z serii Werra. Świadczy to o inteligentnej, modułowej strategii produkcyjnej, gdzie jeden, doskonale zaprojektowany korpus mógł służyć jako baza dla całej rodziny aparatów.
Ciekawostką historyczną, obrazującą realia ekonomiczne podzielonych Niemiec, jest podwójna cena aparatu. W 1963 roku w NRD kosztował on 218,10 marek, podczas gdy dwa lata wcześniej w RFN można go było kupić za 147,00 marek zachodnioniemieckich. Ta pozorna anomalia była najpewniej wynikiem strategii NRD, która dążyła do pozyskania twardej waluty, sprzedając swoje najlepsze towary na Zachodzie po cenach dumpingowych.
Podsumowanie
Werra 1C to coś znacznie więcej niż tylko aparat fotograficzny. To namacalne świadectwo inżynieryjnej finezji, ukrytej za prostotą jakości i myślenia projektowego, które wyprzedzało swoją epokę. Wszystko to narodziło się w miejscu, po którym niewielu by się tego spodziewało, dowodząc, że genialne rozwiązania nie znają granic politycznych.
Ile jeszcze takich perełek designu i inżynierii z tamtych lat wciąż czeka na ponowne odkrycie?
Komentarze
Prześlij komentarz